fbpx
Menu

Sen o niekończącym się pociągu

„Widzę pociąg, jestem w środku. Ten pociąg w którym jestem nie ma początku ani końca… ale bardzo chcę dojść do jego początku. Idę ciągle do przodu. Mijam kolejne przedziały, mijają minuty, godziny a pociąg nie ma swojego początku. Budzę się nad ranem zmęczony. A gdy kładę się spać, zaczynam od miejsca w którym skończyłem poprzedniej nocy i znów idę…, próbuję dojść do lokomotywy. Próbuję znaleźć początek. Chodzenie w pociągu, który jedzie, jest naprawdę męczące. Jestem zmęczony. Mam wrażenie, że to nie ma sensu.”

Słysząc ten sen, zaproponowałem mały eksperyment, który pozwoli przyjrzeć się różnym mechanizmom i może dzięki temu poczuje on ulgę. Zgodził się. Dlatego poprosiłem aby jeszcze raz odpowiedział mi swój sen, który go tak męczył.

Opisywał go dokładnie, opowieść płynęła, pojawiały się różne emocje, znaki, symbole ale w pewnym momencie w tej opowieści pojawił się bilet. Krzysiek uznał, że w jakiś sposób jest to ważne dla niego, bo na tym bilecie nie było wypisanego miejsca. Było puste pole.

To go przeraziło. Zaczął rozumieć, że chodzi po tym pociągu bo nie ma własnego miejsca. Miejsca, które by mu ktoś wskazał.

W pewnym momencie na chwile stał się tym biletem.

Zdziwiło go to bardzo, w pierwszym momencie. Chwilę później ogarnął go olbrzymi niepokój, widziałem, że jego oddech przyspieszył a ręce zaczęły się trząść, juz pragnął szukać konduktora aby powiedział mu co ma zrobić. Gdy jednak – Krzysiek śniący swój sen – raz jeszcze spojrzał na bilet, zauważył maleńką adnotację.

Przeczytał powoli, z nieukrywanym zaskoczeniem w głosie. „Ważny na każde miejsce w pociągu.”

Zapytałem, co to dla niego oznacza. „No, że mogę usiąść w każdym miejscu, które jest wolne”.

„To gdzie byś chciał usiąść?” – zapytałem.

„W pierwszej klasie” – odpowiedział z energią i uśmiechem.

Zaproponowałem abyśmy dalej kontynuowali eksperyment i w swoich myślach aby usiadł w tej jego pierwszej klasie.

Nie wiedziałem jak wygląda jego pierwsza klasa ale gdy się tam znalazł, jego twarz się rozświetliła. Poczuł, że nie musi już pędzić. Może wygodnie jechać w taki sposób w jaki tylko chce. Nie potrzebuje gonić za czymś, starać się bardziej, żyć w ciągłym pędzie.

Od tamtego momentu sen zniknął, pojawiło się więcej spokoju, komfortu i wygody, na którą sobie nie pozwalał, ciągle gdzieś szukając tego wyobrażonego początku, który przynosił mu wiele trosk i niepokojów. Nie był to koniec naszej pracy, ale do tamtej pory stał się spokojniejszy i zaczął bardziej dbać o siebie.

A my na kolejnych spotkaniach mogliśmy dalej przyglądać się jego przekonaniom.


Imię oraz część informacji została zmieniona, tak aby zachować pełną poufność osoby, która uczestniczy w spotkaniu. Tekst powyżej jest przykładem jak może wyglądać proces psychoterapeutyczny.